16. Jazztopad Festiwal pokazał, że warto bawić się muzyką i wprowadzać nowe. Klasyk Charles Lloyd z orkiestrą symfoniczną, czy Shabaka Hutchings w elektronicznej komecie, wywołali skrajne emocje u miłośników jazzu. Premiery, koncerty w mieszkaniach, spotkania z artystami oraz jam session trwające do rana w klubie festiwalowym, to główne składniki jednego z najważniejszych festiwali jazzowych w Polsce.
Tegoroczny Jazztopad otworzył Charles Lloyd 81-letni mistrz saksofonu z materiałem z płyty Wild Man Dance, tym razem prezentując utwory z NFM Filharmonią Wrocławską. [przyp. red. tu niestety wygrywa Lloydowski materiał bez smyczków]. Lloyd to z całą pewnością jeden z najważniejszych żyjących saksofonistów na świecie. Jego muzyka od ponad 60 lat inspiruje wielu muzyków i zachwyca wymagających odbiorców jazzu.
Kolejnym wykonawcą, na którego czekałam był Shabaka Hutchings, który w tym roku wystąpił z projektem The Comet Is Coming. Zespół tworzą muzycy: saksofonista i klarnecista King Shabaka (Shabaka Hutchings), klawiszowiec Danalogue the Conqueror (Dan Leavers) i perkusista Betamax Killer (Max Hallett). Nu-jazz i psychodelia w wykonaniu tego trio, to była kometa szczególnie dla tych “wyrafinowanych” odbiorców, którzy pokusili się o krytykę występu. Według mnie był to jeden z ciekawszych koncertów podczas 16. edycji festiwalu.
Po raz pierwszy do Wrocławia przyjechał amerykański perkusista Makaya McCraven, który jest uznawany na świecie za niekwestionowanego magika perkusji i improwizacji. McCraven zaprosił Shabakę Hutchingsa, na scenę podczas swojego koncertu. Był to kolejny znakomity występ, gdzie muzycy po raz kolejny udowodnili, że z jazzem nie ma nudy.
Na jazztopadzie pojawił się Vincent Courtois, wiolonczelista z Francji, który skomponował utwór dla Lutosławski Quartet. Na scenie w sali czerwonej NFM i na koncertach w mieszkaniach wystąpiła czołowa postać sceny improwizowanej w Chicago Nicole Mitchell, która zaprezentowała muzykę napisaną dla orkiestry kameralnej. U boku tej artystki wystąpiła znana wrocławskiej publiczności wiolonczelistka Tomeka Reid.
Jazzowa wycieczka do Austrii
W tym roku jeden dzień został poświęcony austriackiej scenie jazzowej. Dzięki temu poznaliśmy dwa interesujące składy. Pierwszy z nich to chuffDRONE, który prezentuje zróżnicowany repertuar jazzowy, otwarty na muzyczne eksperymenty, jest formacją, która niekonwencjonalnymi kompozycjami i żarliwymi improwizacjami wypracowała swój oryginalny styl. Kolejny zespół, który zaprezentował się na scenie sali czerwonej to Shake Stew, który teraz robi dużą karierę w Europie. Shake Stew to septet, który w swojej muzyce wykorzystuje groove oraz czerpie wiele inspiracji z afro-beatu i funku, sprawia, to że występy Shake Stew generują niepowtarzalną energię tak na scenie, jak i wśród publiczności.
Na festiwal w wielkim stylu powróci także Piotr Damasiewicz – po sześciu latach od wydania przełomowego albumu „Alaman” jego formacja wraca na rynek fonograficzny i podczas Jazztopad Festivalu zaprezentowali premierowy materiał.
Na scenie wspólnie wystąpili również, genialny pianista Vijay Iyer oraz mistrz trąbki i niekwestionowany autorytet muzyki improwizowanej Wadada Leo Smith, wykonali materiał ze swojej wspólnej płyty „A Cosmic Rhythm with Each Stroke”. Ten występ poprzedzało spotkanie z artystami. Wyśmienity koncert oraz energia, która jest nie do opisania.
Koncerty w mieszkaniach
Tradycyjnie Jazztopad pojawił się nie tylko w Narodowym Forum Muzyki i klubie festiwalowym, ale również w mieszkaniach prywatnych, w których odbyły się kameralne jam sessions. Ta tradycja cieszy się dużym zainteresowaniem, jednak ze względu na niewielką powierzchnię nie wszyscy mogą uczestniczyć w wydarzeniach, ale szczęśliwcy, którym się to udaje nie wychodzą rozczarowani z żadnego z mieszkań.
Festiwal niedoskonały
Wiadome jest, że listopad we Wrocławiu jest miesiącem, podczas którego króluje jazz. Trochę mi te smyczki podczas niektórych koncertów, zabrały jazzowego pazura tego wydarzenia. Jednak jazz to muzyka, która od wieków rządzi się swoimi prawami. Dlatego pozwólmy wrzucić na tę scenę szeleszczący odblaskowy dres, trochę symfonicznej powagi i najlepszą muzyczną energię, która płynie z muzyków, organizatorów i publiczności.